Pięć pytań do: Ilony Myszkowskiej

Obrazek posta

1. Chata Wuja Freda - trochę śmieszno, trochę poważnie. Aż ośmieliłbym się to nazwać taką "pozytywną depresyjnością". Trafiłaś chyba w sedno nastrojów naszego pokolenia. Czy to nastrój epoki, czy może jednak coś więcej?

Podobno poczucie humoru było takim ostatnim systemem obronnym dla mnie żeby nie zwariować, ponieważ #cienszkiezycie (taka tezę postawiła moja terapeutka przynajmniej). Wszystko jest bezpieczniej podziwiać z dystansu, nawet siebie i własne problemy. No to siedzę i wykształcam dystans i czarny humor, licząc, że uczyni życie znośnym, bo jakie mam inne wyjście. Nie wiem czy to nastrój epoki, ale to z pewnością mój nastrój.

2. Absurd to narzędzie o nieskończonym potencjale, ale w nieuważnych rękach może wywołać katastrofę. Ty posługujesz się nim z niesamowitą gracją - czy to przychodzi z naturalnym talentem, czy doświadczeniem?

To dla mnie naturalne, obawiam się. Wadą czy zaletą tego stanu jest fakt, że nie umiem inaczej. Nawet jeśli chcę osiągnąć jakiś patos to wychodzi mi z tego co najwyżej Kapitan Patos. Napisanie jakiejś poważnej sceny (takiej jak np. tragicbackstory Andrzeja z Barw Biedy) to dla mnie mordęga. Co ciekawe jestem w stanie wymyślić poważną scenę albo historię, ale jak zaczynam pisać to nagle patrzę, a tam co chwila jakiś głupi komentarz z mojej strony przeplatany jakimś sucharem. To klątwa lub błogosławieństwo lub klątwosławieństwo. Wobec tych okoliczności przyrody, skoro już nie mam innego wyjścia jak robić z siebie debila, staram się robić to przynajmniej z wdziękiem.

3. Twoje portfolio jest całkiem pokaźne: komiksy (nie tylko Chata), gry planszowe, gry komputerowe, sześcienne stworki. Uważasz się za osobę nieogarniętą, a jednak ogarnęłaś wszystko - jak?

Chyba tylko oślim uporem, że zrobię te rzeczy. Bardzo powoli to u mnie trwa. Wpadanie na pomysły i ich rozpoczynanie to pasja i potrzeba serca, a ich dokańczanie to już potrzeba portfela i cierpienie, ale przez to uparcie przechodzę. Pierwsze “Opowieści” na przykład były po części rysowane wieczorami, po powrocie z pracy (były to czasy pełnego etatu), na łóżku (bo nie było biurka) w pokoju Marcina (który to pokój był wielkości szafy), na starym tablecie i laptopie o ekranie wielkości kindle. No, ale się uparłam, że narysuję, to narysowałam, chyba z pół roku mi to zajęło jak nie więcej, ale zrobiłam.
Co do innych rzeczy - stworki robi się szybko w ramach prokrastynacji, poza tym długo uciskałam w sobie osobowość crafterską i jak już jej dałam wyleźć na wierzch, to mnie zdominowałam na kilka miesięcy. Gra planszowa zajęła też chyba ponad dwa lata metodą porobię, odłożę do szuflady na długie tygodnie, porobię, i tak w kółko. Po prostu nie porzucam tych projektów i tak od ziarnka do ziarnka zbiera się silos na zboże. Ale ogarnięta metoda twórcza to to nie jest.

4. Mówią, że artyści wielu talentów i wielu projektów czegoś poszukują lub przygotowują się do "czegoś jeszcze większego". Czy Ty też masz swoją "ostateczną formę"?

Chciałabym kiedyś uszyć stworka o krawędzi 25cm zamiast zwykłego 5, ale nie jestem jeszcze na to gotowa. Ale ogólnie to raczej nie, jakieś pomysły przychodzą i staram się oddać im sprawiedliwość i tyle, a opus magnum wystrzegam się jak diety. Z planów na przyszłość to głównie visual novelki, najbliższa ma być o chłopcu nękanym przez szatana i o magii przyjaźni.

5. Wśród progów wsparcia na Twoim profilu na Patronite jest subskrypcja na mydło. Nie zapytam o powód, ale zapytam o to, czy masz jakieś porady dla tych, którzy dopiero chcieliby rozwinąć u nas skrzydła?

Trzeba być sławnym, to pomaga ;);)

 

Podpytywał: Grzegorz A. Młudzik

 

 

wywiad

Zobacz również

Pięć pytań do: Yen
Trzy miesiące i co dalej?
Pięć pytań do: Globstory

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...